R.K.
2015-02-18 20:04
IP: 83.22.x.x
Witam! Też miałem problem z Proama dlatego postanowiłem napisać jak przebiegał proces likwidacji szkody, aby pomóc innym, którzy mieli problem z tą firmą. Jednak na początku zaznaczę że wymaga to trochę czasu, pieniędzy i determinacji oraz znajomości chociaż podstawowej wiedzy z zakresu prawa. Jednak przed wszystkim przyświecać ma cel naprawy samochodu, a nie zasada „jak naciągnąć ubezpieczyciela”, czyli naprawić samochód na boku żeby zostało spoko kasy w kieszeni. A więc w lipcu 2014 roku miałem kolizję – kierująca oplem wjechała we mnie z taką siła, że uderzyłem stojący przede mną samochód. Jako że miałem już do czynienia z firmami ubezpieczeniowymi postanowiłem wezwać policję, która jako jedynego sprawcę wskazała kierującą opla. Szkodę zgłosiłem do ubezpieczyciela sprawcy – Proama. Po paru dniach przyszedł oglądacz (pisze oglądacz, bo powinien przyjść rzeczoznawca samochodowy z odpowiednimi uprawnieniami )z Proama – obejrzał zrobił parę fotek i za szybciutko przysłał wycenę – wartośc szkody 3300zł za przedni i tylni zderzak oraz klapę. Jako że 4 miesiące wcześniej miałem wymieniany w ASO (po innej kolizji – cena 3800zł) tylko zderzak kwota ta nie starczała nawet na jego ponowna wymianę. Poprosiłem o ponowne oględziny w Proama, tym razem jednak pojechaliśmy z oglądaczem do ASO VW – tam mina mu zrzedła, pierw wsiadł na niego pracownik ASO VW – że to szkoda całkowita, ale oględziny się odbyły bardzo profesjonalnie – oglądacz otrzymał pełna badania stanu technicznego auta – stan ponadprzeciętny. Oglądacz Proama musiał uznać ten fakt. Przez 2 tygodnie prosiłem o wycenę auta przed i po kolizji, ale się nie doczekałem – wysłałem ponaglenie po przekroczeniu, którego poinformowałem że biorę niezależnego rzeczoznawcę – koszt ok.500zł. Tak też zrobiłem. Jak wysłałem im skan faktury za rzeczoznawcę to od razu odesłali mi swoją wycenę, o którą nie mogłem się doprosić. I tu kolejne zaskoczenie – miałem wrażenie, że to nie mój samochód. Nie zgadzały się: wyposażenie (oczywiście najtańsze i zaniżone), rodzaj tapicerki, rodzaj lakieru, rodzaj felg, grubość bieżnika w oponach i jeszcze parę innych drobiazgów – wszystko na moją niekorzyść. Odesłałem Proama informację, że ich pracownik dokonał „poświadczenia nieprawdy w dokumentach” co jest ścigane jako przestępstwo z Kodeksu Karnego – momentalnie otrzymałem poprawną wersję modelu i wyposażenia. Teraz pozostało czekać na wypłatę odszkodowania – oczywiście otrzymałem kwotę wg ich wyceny (zaniżona, bo znaleźli kupca na „wrak” – oczywiście za zaoferowaną kwotęniechciał kupić, a ja nie zamierzałem go sprzedawać) , i skarga do Rzecznika Ubezpieczonych – a rzecznik do K.N.F. jednak Proama nadal unikała wypłaty odszkodowania. Pomogło jedno – skierowanie na drogę sądową. Już w tydzień po otrzymaniu pozwu Proama dopłaciła różnicę w wycenie, pokryła koszty płatnego parkingu uszkodzonego samochodu, pokryła koszty zniszczonego mienia czasie wypadku, pokryła koszty rzeczoznawcy, odsetki ustawowe za zwłokę oraz dorzuciła parę stówek na koszty postępowania sadowego, byle tylko wycofał pozew z sądu. Co oczywiście zrobiłem, a sąd oddał mi dodatkowo połowę z wpłaconej 5%wartości sporu. Uszkodzony samochód najchętniej naprawiłbym w ASO jednak ze względu na jego wiek - 15lat, koszt naprawy duży – ponad 20tyś. w ASO, a wartości ok. połowy tego, więc szkoda całkowita całkowicie słuszna. Auto nadal jeździ i ma się dobrze, poza niewiele widocznymi uszkodzonym zderzaków i klapą. Tak jak już wspomniałem na początku, to jest rada dla osób, które chcą nie zostać oszukane przez Proama, a nie dla osób, które chcą naprawić samochód „u Heńka za stodołą”, a dostać odszkodowanie jak za naprawę w ASO. Bo ja nadal pozostaje wierny zasadzie, że auta pokolizyjne naprawiam tylko w ASO. Chyba że sytuacja (czyt. szkoda całkowita) zmusi mnie do innych działań. Ubezpieczyciel sprawcy ma obowiązek pokryć różnicę w uszczerbku majątku poszkodowanego, a nie dać jałmużnę na odczepne. Ale to poszkodowani nauczyli ubezpieczycieli, że Ci biorą kasę i naprawiają „u Heńka za stodołą” i później płaczą że naprawili auto i im nic nie zostało. Bo :przy okazji” chcieli naprawić parę innych rzeczy na koszt ubezpieczyciela.
Odpowiedz