Kilka dni temu otrzymałam wreszcie na konto zasądzony zwrot opłaty likwidacyjnej z pseudopolisy Compensa Prestiż + koszty sądowe i odsetki ustawowe. Szarpanina z ubezpieczycielem, pseudodoradcą usilnie namawiającego do pozostania w tym bagnie i sprawa sądowa trwała rok. Co prawda 10% poszło dla kancelarii, ale nie było innego wyjścia. O dziwo Compensa się nawet nie odwołała, bo uzasadnienie wyroku (11 stron) w każdym aspekcie miażdżyło ubezpieczyciela. Sam radca przyznał, że OWU tej polisy jest jednym z najbardziej pokrętnych z dostępnych na rynku. Compensa miała w głębokim poważaniu wcześniejsze moje wcześniejsze pisma o polubowne załatwienie sprawy. Jeszcze jeden smaczek, gdy zeznawałam w sądzie na wokandzie tego dnia były 3 inne sprawy dotyczące Compensy, ale to już były ubezpieczenia, także wnioski należy wyciągnąć samemu. Gdybym nie zrezygnowała zaczynałabym 3 rok polisy, ale patrzę na fundusze i przeliczam sobie mniej więcej koszty. Dalej byłabym na minusie, tym razem niewiele, ale nie było miesiąca, gdzie byłby z tego zysk. Także przestrzegam, aby się w to nie pakować. Jeśli agent obiecuje wam zyski, nawet niekoniecznie duże, to zażądajcie od niego umowy, że po skończonej polisie niech on pokryje stratę + odsetki z podłej lokaty bankowej alternatywnej inwestycji. Spławicie go tym szybko :). Ja jestem mądra dopiero po fakcie. Idźcie do sądu, tylko szukajcie kancelarii, która nie zedrze z was skóry, racja jest po waszej stronie. Nie podaję żadnych linków, bo większość wpisów to ordynarna reklama różnych kancelarii.