Moi rodzice mieli wspólnie samochód. Tata zmarł w 2016, mama w 2018. Mam testament, ale są jeszcze spadkobiercy ustawowi, z którymi praktycznie brak kontaktu. Sprawa spadkowa leży w sądzie, dosłownie. Zaraz po śmierci mamy poprosiłam ubezpieczyciela o przeniesienie prawa do polisy OC na mnie, bo w moim posiadaniu jest teraz samochód. Odmówiono mi i kazano najpierw przedstawić orzeczenie sądu, testament nie wystarczył. Jeszcze podczas trwania polisy, przyszła na adres mamy propozycja jej przedłużenia. Ponownie udałam się do ubezpieczyciela z posiadanymi dokumentami, wyjaśnieniem i prośbą o przepisanie polisy na mnie. W dniu zakończenia polisy wysłano do mnie pismo, że będzie to możliwe po przedstawieniu orzeczenia sądu. Czyli jeszcze raz to samo. Postanowiłam zapłacić OC na mamę, ale tu znowu problem. Ubezpieczyciel nie przedłużył ubezpieczenia, rzekomo na moją prośbę. Takiego pisma nie składałam. Ubezpieczyłam w końcu auto po kilku dniach w innym towarzystwie ubezpieczeniowym, bo z poprzednim nie chcę mieć już nic wspólnego. Niestety UFG znalazł przerwę w OC. Pierwsze pismo z wezwaniem zapłaty kary przyszło na nazwisko zmarłej mamy. Kiedy wyjaśniłam całą sprawę, dostałam dokładnie takie samo pismo na swoje nazwisko. Jak wybrnąć z tego kłopotu? Zapłacić, unikać licząc na przedawnienie? Opisanie całej sprawy i wysłanie dokumentów do UFG nic nie dało. Nie jestem formalnie właścicielem, nie wiem jak zakończy się i kiedy sprawa w sądzie. Polisę chciałam płacić pod własnym nazwiskiem w razie gdybym musiała to przedstawić w sądzie. Dlaczego nie karze się ubezpieczyciela, który ewidentnie doprowadził do całej tej sytuacji?